środa, 8 października 2014

PS Vita a problem globalnego ocieplenia

Ciężko się oderwać od Destiny - ta gra naprawdę wciąga i chce się ją odpalać za każdym razem kiedy ma się wolną chwilę. Ale nie zawsze tego czasu jest dużo, czasami jestem dużo poza domem. Na szczęście nie jestem w takich chwilach totalnie odcięty od elektronicznej rozrywki. Przeprosiłem się ostatnio z PS Vitą. 

PlayStation Vita
W dużym stopniu przyczyniła się do tego zamówiona niedawno karta pamięci 16GB. Jednym z powodów tego, że Vita dotychczas głównie się kurzyła była za mała, bo jedynie czterogigabajtowa memorka. Nie bardzo bawiła mnie konieczność usuwania jednej gry, a potem mozolne ściąganie drugiej, gdy akurat miałem ochotę zagrać w coś innego (a potem znowu to samo, gdy chciałem wrócić do pierwszej pozycji, albo jakiejś innej). Ostatecznie najczęściej nie robiłem tego i konsolka leżała odłogiem.


Mała rzecz a cieszy


Karta pamięci PS VitaZamówiłem więc niedawno nową kartę pamięci. Teraz, kiedy mam do dyspozycji 14 giga, na pulpicie handhelda mogę umieścić kilka produkcji i sprawdzić co tam się w PS+ przez ten czas uzbierało. 14 giga bo dwa niestety gdzieś wcięło - podobno to przez formatowanie danych, ale moja teoria jest taka, że Sony zabiera sobie te gigabajty, tu zabierze dwa, tam dwa i już jest 4 GB, które "za darmo" dorzuca do nowych zestawów. Za moje pieniądze! ;-)

Na pierwszy ogień poszło Unit 13, ale gra nie wciągnęła mnie. W porównaniu do Uncharted Golden Abbys, które przeszedłem na PSV kilka razy, mechanika jest toporna i drażnił mnie polski dubbing, którego w ustawieniach zmienić nie można. Ale rozgrywka oparta o krótkie misje dobrze sprawdza się w mobilnym graniu, więc gra nie znika na razie z pamięci i jeszcze dostanie szansę. Nie zniknie z niej też na pewno ponownie pobrane, wspomniane już Uncharted - to będzie drugie podejście do platynki. Chociaż nie mogę napisać, że przenośne przygody Drake'a dorównują stacjonarnym odsłonom to gra się wybornie i tylko upierdliwe zbieranie losowo generowanych skarbów powstrzymało mnie przed zdobyciem cennego pucharka. To jedyna gra z serii, w której nie zrobiłem platyny, tym razem się nie poddam, choć będę musiał zacząć praktycznie od nowa.

Uncharted Golden Abbys na PlayStation VitaAle chwilowo to nie Nate zajmuje mój czas antenowy a dziewiąta odsłona Mortal Kombat. Nie jestem wielkim fanem mordobić, ale MK sprawia sporo radochy. Szkoda tylko, że pod względem oprawy przenośna wersja tak mocno odstaje od "dorosłych" wersji. Gra jest wprawdzie urtlapłynna (gdzieś czytałem, że podobno 60fps, ale nie jestem w stanie tego potwierdzić), ale moim zdaniem zostało to okupione zbyt dużym kosztem - gra uchodziłaby za ładną na PSP, ale na PSV to porażka. Areny jeszcze jakoś się prezentują, ale postaciom wyraźnie brakuje poligonów, są wyblakłe i zwyczajnie szpetne. Na szczęście nie przysłania to przyjemności płynącej z gry.

Szpetny Goro z Mortal Kombat na PlayStation Vita
Mortal Kombat na PlayStation VitaCo prawda nigdy nie chce mi się uczyć listy ciosów, ale i bez tego radzę sobie jakoś. Ogrywałem właśnie tryb Story, a dopiero gdzieś w połowie skumałem, że na R jest blok - wychowany na Tekkenie dziwiłem się, że postać nie paruje sama, kiedy się cofa. Jeszcze później skumałem, że tryb X-ray aktywuje się za pomocą L+R. Myślałem, że jest do tego jakaś tajna kombinacja klawiszy inna dla każdego fightera jak przy Fatality. Mimo to kolejni przeciwnicy padali pod gradem moich ciosów. W większości przypadków doskok, szybki cios i poprawienie podbródkowym sprawdza się wyśmienicie. Czasem trzeba dołożyć do tego kopniaka z wyskoku tu czy tam. Na finałową walkę to było jednak nieco za mało, ale i tu dało się wyczuć przeciwnika. Shao Khan napsuł mi sporo krwi - jego ciosy były naprawdę potężne, a jeżeli udało mu się skutecznie odpalić X-raya to było praktycznie pozamiatane - jego "popisowy numer" zabierał 52% życia. Dla porównania, mój X-ray zabierał mu "aż" 17%. Długo zajęło mi zanim zacząłem sporadycznie wygrywać pojedyncze rundy, niestety nigdy dwie pod rząd. Ostatecznie położyłem i jego, nauczyłem się rozpoznawać i omijać jego miotane ciosy i te których nie dało się zablokować. Doskakiwałem za niego i raczyłem podbródkowym, odskok, doskok i to samo. Jakoś poszło.

PS Vita versus Globalne Ocieplenie


Jakiś czas temu odkryłem, że funkcja remote play w PlayStation Vita ma pewną dodatkową zaletę, o której wcześniej nie pomyślałem. Niedawno zapraszałem Was do mojej Jaskini Gracza, która jest dla mnie i mojej Lubej także sypialnią i pokojem dziennym. Wiecie więc, że jest to nieduże pomieszczenie. Mój telewizor to 42-calowa plazma, która mocno się nagrzewa, przy tak małej kubaturze w pokoju po dwóch godzinach grania temperatura podnosi się nawet o kilka stopni. Często żartuję, że mam w domu ogrzewanie plazmowe, co zimą jest nawet ok, ale latem przestaje być śmieszne.

Gdy gram na PlayStation 4 to za pomocą PS Vity i funkcji Remote Play mogę wyeliminować plazmę z równania. Tak oto PS Vita przyczynia się do minimalizowania efektu cieplarnianego ;-)

Uncharted Golden Abbys na PlayStation VitaTo bardzo fajna i przemyślana funkcja - ostatnio szarpałem chociażby w Destiny, obłożenie przycisków jest bardzo intuicyjne i gra się przyjemnie. Natomiast The Last of Us Remastered, żeby grało się wygodnie, wymaga w opcjach zmiany obłożenia triggerów na schemat sterowania z PS3, ale to jedyna trudność i trwa to kilka sekund. Zatem jeżeli nie chcę na noc niepotrzebnie grzać w pokoju to włączam PS4 do spółki z Vitą. Ma to tą dodatkową zaletę, że jeżeli użyję też słuchawek to mogę grać dłużej bo Lubej nie przeszkadza wtedy głos i migotanie telewizora.

TEQUILA!


Guacamelee! na PlayStation VitaGuacamelee! na PlayStation VitaPo ograniu Mortala przyszedł czas na wbijanie Platynki w Uncharted Golden Abbys. Pewnie wbijałbym ją nadal, gdyby nie pewien przypadek. Otóż jak już pisałem, postanowiłem sprawdzić co tam się w PS+ uzbierało. W sumie tak od niechcenia włączyłem Guacamelee! i po pięciu minutach nie dawałem grze większych szans, ale pograłem jeszcze trochę. Kilkanaście godzin (spędzonych w grze) później nie mogę się oderwać. Ten miks platformówki i beat 'em up-a jest hipnotyzujący. Juan, prosty farmer od dziecka marzący o karierze Luchadora, dostaje szansę sprawdzenia się, kiedy szkielet Calaca - pan Zaświatów - porywa córkę El Presidente (jego miłość z dzieciństwa) i planuje połączenie obydwu królestw: Ziemskiego i Zaświatów. Oznacza to oczywiście zagładę całej ludzkości więc Juan musi przywdziać upragnioną maskę zapaśnika i ruszyć z odsieczą. 

Początkowo prosty system walki wraz z odkrywaniem kolejnych zdolności i ataków nabiera głębi zaś elementy platformowe często prócz zręczności wymagają też trochę pomyślunku. Słowem gra nie należy do najprostszych a potyczki z zakręconymi bossami czy dotarcie do niektórych sekretów stanowią niezłe wyzwanie. To co mnie urzekło to też zakręcony humor i meksykańsko-zapaśniczy klimat tej produkcji. Naszym mentorem jest facio zamieniający się w kozę zaś w zgłębianiu systemu walki pomoże nam Combo Chiken. Twórcy robią sobie jaja z samych siebie i z innych gier puszczając tu czy tam oko do gracza.

Ogniotwarzy - jeden z bossów w Guacamelee!Właśnie dla takich gier warto zaopatrzyć się w PS Vitę. Wprawdzie Guacamelee! to produkcja multiplatformowa i zagrać można praktycznie na wszystkim, to właśnie na handheldzie gra mi się w takie pozycje najprzyjemniej. Zakup wersji na PS3 oznacza zakup na PSV i odwrotnie, a grę można prowadzić równolegle na obu maszynkach i przenosić zapis gry (opcja Cross-Save). Grać można też w kooperacji. Grę mam już na ukończeniu i już rozglądam się za kolejnymi podobnymi perełkami.

Spodobał się tekst? Masz coś do dodania, inne albo podobne zdanie? Zapraszam do komentowania. Nie zapomnij polubić blog ograny na Facebooku – będziesz zawsze na bieżąco z ogranym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz